Słońce niestrudzenie wykonuje swoją robotę. Co dzień, na
nowo wysusza go równomiernie, a małe czarne stópki polerują i wyrównują
pęknięcia.
Na liniach bocznych
stoją drzewa. Stoją rozstawione po pięć z każdej strony. Ich korzenie wystają
ponad ziemię. Zazębiają się ze sobą i zaplatają się wzajemnie. Są jak pułapka
na nieostrożnego gracza.
- Jaki jest twój ulubiony sport? - pytam chłopców z
oratorium.
- Football- odpowiada jeden.
- A twój?- pytam kolejnego.
- Football- odpowiada następny.
Codziennie w oratorium chłopcy rozgrywają mecz piłki nożnej.
Mali maniacy footballu przynoszą swoje piłki. Jedna wielkości piłki siatkowej.
Druga mieści się w dłoni. Biorę jedną do ręki. Oceniam jej wagę. Tak na oko ok.
90 dkg. Plastikowa torebka w niebieskie i różowe paski okrywa wnętrze piłki.
Sznurek przytrzymuje folię. Owija się dookoła jak pajęcza sieć i nadaje piłce
kulisty kształt.
- Co jest w środku?- pytam właściciela piłki.
- Materiał, włóczka- odpowiada po namyśle.
Czasami chłopcy wkładają do środka napompowany balon. Balon
owijają włóczką, a włóczkę skrawkami materiału. Formują z tego kulę. Kulę
owijają plastikową torebką i związują sznurkiem. Jeśli nie mają balona… Nic nie
szkodzi. Brak jednego elementu nie zniechęca ich.
Pompka jest zbędna. Plastikową piłkę kopią w górę, na
drzewo, do bramki, a powietrze z niej nie schodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz