W życiu nie przypuszczałam, że umiejętność splatania sznurków przyda mi się na misji.
Sploty, których nauczyłam się w dzieciństwie wykorzystuję
do robienia bransoletek. Dodaję świecące koraliki i mam bransoletkę.
Albo wybieram 10 zielonych koralików, które nawlekam na żółty sznurek. Dwa boczne sznurki zawiązuję
dookoła koralików i bransoletka zamienia się w różaniec.
Takie różańce robię razem z
dziećmi w „szkole garażowej”. Szkoła garażowe to garaż, który zmienił swoje
zastosowanie. Teraz jest salą lekcyjną. 20-30 dzieci przychodzi od
poniedziałku do piątku, żeby uczyć się angielskiego i matematyki. Zajęcia
rozpoczynają o 7.30 i kończą o 11.00.
Pierwsze 15 minut zajęcia z BHP.
Dzieci zbierają papiery, które zostawiły dzień wcześniej. Zmiatają podłogę,
ustawiają ławki.
Potem wspólnie się modlimy.
Następnie lekcja z angielskiego.
Poznajemy części ciała. Przyswajamy nazwy przedmiotów i zwierząt. Śpiewamy
piosenki i wyliczanki.
Po godzinie przerwa. Dzieci jedzą
popcorn, mango, piją wodę albo…
Zbiórka przy zielonej bramie
wjazdowej i zaczyna się gimnastyka śródlekcyjna. Krążenia ramion, krążenia
tułowia, skrętoskłony, skłony do prawej i lewej nogi, skoki w miejscu, wyskoki
w górę.
Po 10-15 minutach wracamy do
zajęć.
Teraz robimy różańce, albo szydełkujemy, bądź wyszywamy literki,
cyferki, kwiatki.
Mija 45 minut i kolejna przerwa.
Jedzenie, picie, toaleta.
Po drugiej przerwie jest
matematyka. Dodawanie, odejmowanie, mnożenie i dzielenie.
Na koniec modlimy się i śpiewamy
piosenkę o Janku Bosco w języku bemba.
Szkołę garażową otworzyły siostry
salezjanki dla dzieci, które nie chodzą do szkoły publicznej. Nie każdego rodzica stać, aby posłać dziecko do prawdziwej szkoły.
Aby uczyć się w „naszej szkole”
wystarczy chęć do nauki, zeszyt i ołówek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz