czwartek, 10 października 2013

Aaa Nauczyciel od zaraz


W życiu nie przypuszczałam, że umiejętność splatania sznurków przyda mi się na misji.
Sploty, których nauczyłam się w dzieciństwie wykorzystuję do robienia bransoletek. Dodaję świecące koraliki i mam bransoletkę.
Albo wybieram 10 zielonych koralików, które nawlekam na żółty sznurek. Dwa boczne sznurki zawiązuję dookoła koralików i bransoletka zamienia się w różaniec.

Takie różańce robię razem z dziećmi w „szkole garażowej”. Szkoła garażowe to garaż, który zmienił swoje zastosowanie. Teraz jest salą lekcyjną. 20-30 dzieci przychodzi od poniedziałku do piątku, żeby uczyć się angielskiego i matematyki. Zajęcia rozpoczynają o 7.30 i kończą o 11.00.

Pierwsze 15 minut zajęcia z BHP. Dzieci zbierają papiery, które zostawiły dzień wcześniej. Zmiatają podłogę, ustawiają ławki.
Potem wspólnie się modlimy.
Następnie lekcja z angielskiego. Poznajemy części ciała. Przyswajamy nazwy przedmiotów i zwierząt. Śpiewamy piosenki i wyliczanki.
Po godzinie przerwa. Dzieci jedzą popcorn, mango, piją wodę albo…

Zbiórka przy zielonej bramie wjazdowej i zaczyna się gimnastyka śródlekcyjna. Krążenia ramion, krążenia tułowia, skrętoskłony, skłony do prawej i lewej nogi, skoki w miejscu, wyskoki w górę.
Po 10-15 minutach wracamy do zajęć. 
Teraz robimy różańce, albo szydełkujemy, bądź wyszywamy literki, cyferki, kwiatki.
Mija 45 minut i kolejna przerwa. Jedzenie, picie, toaleta.
Po drugiej przerwie jest matematyka. Dodawanie, odejmowanie, mnożenie i dzielenie.
Na koniec modlimy się i śpiewamy piosenkę o Janku Bosco w języku bemba.

Szkołę garażową otworzyły siostry salezjanki dla dzieci, które nie chodzą do szkoły publicznej. Nie każdego rodzica stać, aby posłać dziecko do prawdziwej szkoły.

Aby uczyć się w „naszej szkole” wystarczy chęć do nauki, zeszyt i ołówek. 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz